Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Terminal Baltic Hub T3 oficjalnie otwarty

6 czerwca Morski Port Gdańsk oficjalnie zyskał nowe możliwości operacyjne. Tego dnia rozpoczął działalność terminal kontenerowy Baltic Hub T3 – największa tego typu inwestycja hydrotechniczna nad polskim wybrzeżem, a zarazem jedno z kluczowych przedsięwzięć logistyczno-infrastrukturalnych w basenie Morza Bałtyckiego. W związku z inauguracją nowego terminala odbyła się uroczystość z udziałem przedstawicieli władz państwowych, inwestorów oraz partnerów branżowych.

Baltic Hub T3 – największa inwestycja hydrotechniczna polskiego wybrzeża

Projekt Baltic Hub T3 zakładał stworzenie całkowicie nowego nabrzeża na wodzie, jako kontynuacji istniejących struktur T1 i T2. Inwestycja realizowana przez konsorcjum Budimex i DEME Dredging objęła pogłębienie akwenu portowego do 17,5 metra, budowę głębokowodnego pirsu o długości 717 metrów oraz utworzenie platformy kontenerowej o powierzchni 36 ha. Z technicznego punktu widzenia, operacja ta wymagała wydobycia i uformowania nasypów z 4,3 mln m³ piasku, zużycia 160 tys. m³ betonu oraz 17,5 tys. ton stali.

Wartość inwestycji szacowana jest na około 2 mld zł, co przekłada się na około 470 mln euro. Tym samym Baltic Hub T3 staje się jedną z najdroższych i najbardziej złożonych realizacji hydrotechnicznych w Europie Środkowo-Wschodniej. Co istotne, realizacja projektu doprowadziła do fizycznego powiększenia terytorium Polski o 36 hektarów.

W trakcie budowy zastosowano szereg technologii mających na celu minimalizację wpływu na środowisko morskie. Wykorzystano specjalistyczne mieszanki betonowe o obniżonej emisji CO₂ oraz zredukowano hałas i zakłócenia hydroakustyczne dla ssaków morskich. To jeden z niewielu przypadków w regionie, w których ekologia została zintegrowana z logistyką i infrastrukturą portową na tak dużą skalę.

Uczestnicy oficjalnego otwarcia Baltic Hub T3

Uroczystość otwarcia terminala Baltic Hub T3 przyciągnęła szerokie grono przedstawicieli administracji rządowej, partnerów inwestycyjnych oraz instytucji branżowych. W wydarzeniu wzięli udział m.in. wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka, wicemarszałek województwa pomorskiego Marcin Skwierawski oraz Pani Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.

Obecni byli również przedstawiciele udziałowców Baltic Hub: PSA International, Polskiego Funduszu Rozwoju oraz IFM Global Infrastructure Fund. Gospodarzem wydarzenia był dyrektor generalny Baltic Hub, Jan Van Mossevelde, który podkreślił rolę T3 jako elementu integrującego Gdańsk z europejskimi i globalnymi szlakami logistycznymi, zwłaszcza z rynkami Czech i Słowacji.

Nie zabrakło także głosów strony wykonawczej. Cezary Łysenko z Budimeksu oraz Laurent Closset reprezentujący DEME Group przedstawili kulisy realizacji projektu, akcentując zarówno bezpieczeństwo budowy, jak i środowiskowy charakter inwestycji. Z ramienia PFR głos zabrał Piotr Matczuk, wskazując na strategiczne znaczenie portów dla gospodarki narodowej i otwartość Polski na inwestorów.

W wydarzeniu uczestniczyli również reprezentanci portów Gdańsk i Gdyni, partnerzy biznesowi Baltic Hub oraz liczne organizacje branżowe. Symboliczne przecięcie wstęgi odbyło się z udziałem aż pięćdziesięciu gości – przedstawicieli portu, udziałowców, administracji lokalnej i centralnej oraz operatorów i użytkowników terminala.

Zdolności przeładunkowe: 4,5 mln TEU rocznie

Dzięki uruchomieniu T3, łączna zdolność przeładunkowa Baltic Hub wzrosła o 1,5 mln TEU do poziomu 4,5 mln TEU rocznie. Na wyposażeniu nowego terminala znalazło się 7 nowoczesnych suwnic STS przystosowanych do obsługi największych kontenerowców świata. Ich wysokość sięga 140 metrów z podniesionym wysięgnikiem, a każda z nich waży blisko 2000 ton. Dodatkowo zainstalowano 20 półautomatycznych suwnic RMG zdalnie sterowanych.

– Terminal T3 to inwestycja, która otwiera nowe horyzonty dla regionu i wpisuje Gdańsk w globalny łańcuch dostaw – powiedział Cezary Łysenko z Budimeksu.

Znaczenie geostrategiczne i gospodarcze

Rozbudowa Baltic Hub to nie tylko wzrost potencjału logistycznego. W kontekście narastającej presji geopolitycznej i rosnącego znaczenia infrastruktury krytycznej na Bałtyku, projekt ten zwiększa odporność państwa na zakłócenia w dostawach oraz zapewnia stabilność wymiany handlowej.

Dzięki rozbudowie Baltic Hub o terminal T3 Polska zyskała 36 hektarów nowej powierzchni operacyjnej. To inwestycja, która nie tylko zwiększa zdolność przeładunkową do 4,5 mln TEU rocznie, ale również wzmacnia znaczenie naszych portów w systemie europejskiego i światowego handlu.

Arkadiusz Marchewka, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury

W ubiegłym roku polskie porty przeładowały rekordowe 3,3 mln TEU, z czego znaczna część przypadła właśnie na gdański terminal.

Symbol nowoczesnej Polski Morskiej

Powstanie Baltic Hub T3 to wydarzenie, które wykracza poza ramy branży logistycznej. To sygnał, że Polska nie tylko uczestniczy w grze o dominację w regionie Morza Bałtyckiego, ale zaczyna odgrywać w niej rolę gospodarczego lidera. W sytuacji, gdy coraz większa część infrastruktury energetycznej i transportowej przesuwa się w kierunku morza, inwestycje takie jak T3 stają się filarem narodowego bezpieczeństwa morskiego.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/porty-logistyka/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 3

    Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 3

    W trzeciej, najbardziej wymagającej części mojej opinii o programie ORKA wchodzimy tam, gdzie kończą się proste wybory, a zaczynają realne ryzyka: niejasne harmonogramy, deklaracje trudne do zweryfikowania i konstrukcje, które – choć obiecujące – wciąż nie istnieją w gotowej postaci. To właśnie włoski U212 NFS i szwedzka A26 najmocniej dzielą opinię publiczną oraz ekspertów.

    Jedni widzą w nich przyszłość europejskich okrętów podwodnych, inni – drogę do wieloletnich opóźnień i luki w zdolnościach, na którą Polska dziś po prostu nie może sobie pozwolić. W tej części postaram się oddzielić polityczne szumy od faktów i sprawdzić, czy te dwie oferty naprawdę odpowiadają potrzebom Marynarki Wojennej RP, czy są jedynie dobrze zaprojektowaną narracją.

    Włoskie okręty podwodne U212 NFS z mocnymi deklaracjami, lecz wieloma niewiadomymi

    Może zacznijmy od włoskiego koncernu stoczniowego Fincantieri który proponuje Polsce okręt U212 NFS – rozwinięcie niemieckiej linii U212 z włoskimi modyfikacjami, kompaktowym kadłubem o niskiej sygnaturze, rozwiniętym AIP i zapleczem dla sił specjalnych. Na papierze to konstrukcja, która mogłaby odnaleźć się na Bałtyku. Problem w tym, że w pakiecie z tą ofertą jest zbyt wiele znaków zapytania: niejasny harmonogram dostaw, brak pełnej konfiguracji platformy, mało konkretów o szkoleniach i udziale polskich stoczni, a nawet brak podstawowych danych technicznych, które na tym etapie powinny być standardem.

    Dodatkowo dochodzi kontekst, który każe podchodzić do tej propozycji z większą ostrożnością – poziom deklaracji, narracji i obietnic jest tu znacznie wyższy niż poziom twardych, weryfikowalnych konkretów. Nie chcę rozwijać tego wątku w tym akurat tekście (szerzej opisałem to w tekście (link do tekstu) , ale w skrócie: im więcej polityki i emocji wokół oferty, tym bardziej powinien nas interesować chłodny bilans ryzyka.

    Czytaj również: Minister Kosiniak-Kamysz: program Orka priorytetem

    Do swojej oferty Włosi dorzucili ostatnio mini–okręt podwodny do operacji specjalnych oraz okręt pomostowy niemieckiej konstrukcji, wymagający zgody Berlina i TKMS – co samo w sobie jest źródłem dodatkowych opóźnień i niepewności. Ani mini-orka, ani okręt pomostowy nie są dziś rozwiązaniami sprawdzonymi operacyjnie przez włoską flotę, a w programie tej skali różnica między „może” a „działa” ma znaczenie kluczowe.

    Dlatego U212 NFS pozostaje dla mnie osobiście propozycją ciekawą, ale zbyt mocno opartą na „słowie honoru”, a zbyt słabo na twardych gwarancjach, których Polska w obecnej sytuacji geopolitycznej wyjątkowo potrzebuje.

    Szwedzka A26 Blekinge – najbardziej kontrowersyjna oferta programu Orka

    Szwedzka A26 Blekinge to dziś najbardziej polaryzująca oferta w całym programie Orka. Z jednej strony ma swoich entuzjastów wśród ekspertów i wojskowych, którzy od lat podkreślają, że to konstrukcja niemal „skrojona pod Bałtyk” – cicha, nowoczesna, z interesującymi rozwiązaniami technicznymi. Z drugiej strony mamy twarde fakty: wieloletnie opóźnienia, brak ukończenia dwóch pierwszych jednostek dla Svenska Marinen oraz pytanie, czy moce produkcyjne stoczni w Karlskronie są w ogóle w stanie dostarczyć Polsce okręty w czasie dla nas akceptowalnym. A26 osiągnie pełną dojrzałość dopiero po 2030 roku – w obecnych warunkach geopolitycznych to data obciążona dużym ryzykiem.

    Oferta Saaba opiera się na rozwiązaniach, które na Bałtyku mogłyby wyglądać bardzo dobrze na papierze: kadłub o małej sygnaturze, układ Stirling Mark V, system 9LV, portal MMP dla bezzałogowców podwodnych. Problem polega na tym, że to wciąż obietnica przyszłych zdolności, a nie system, który można zobaczyć w regularnej służbie. HMS Blekinge i HMS Skåne nadal powstają, a dodatkowe zamówienia dla FMV przesuwają większość dostaw na lata 2026–2032. Innymi słowy – mówimy o okrętach, które jeszcze nie przeszły pełnego cyklu życia w szwedzkiej flocie.

    Dodatkowym obciążeniem jest polityczny kontekst. Wspólny list premierów Wielkiej Brytanii i Szwecji, przedstawiany jako sygnał poparcia dla A26, pokazuje, jak bardzo ta oferta stała się elementem gry dyplomatycznej. Ale o tym napisze za chwilę. Tymczasem polska decyzja w sprawie Orki powinna opierać się na realnych harmonogramach i gotowych rozwiązaniach, a nie na gestach sojuszniczych i medialnych efektach. Szwedzka propozycja ma swoje niewątpliwe atuty – ale właśnie dlatego, że mówimy o projekcie wrażliwym czasowo i finansowo, wymaga ona największej ostrożności, chłodnego dystansu i bardzo twardych zapisów w ewentualnym kontrakcie.

    Czytaj więcej: Kolejne opóźnienia w Szwecji. Okręty podwodne typu A26 dopiero po 2030 roku

    Cokolwiek się wydarzy, dla mnie jako wydawcy nie będzie to żadna tragedia. Mam narzędzie, z którego mogę korzystać po to, żeby nasze społeczeństwo wiedziało, co się kryje pod kołderką. Skoro każdy obywatel na płacić za ten program tak ogromne pieniądze, to właśnie nasza Marynarka Wojenna i nasz przemysł powinni mieć z takiego „dealu” realną, namacalną wymianę korzyści – a nie tylko ładne slajdy i przyszłe obietnice, których termin realizacji sięga daleko poza nasze obecne bezpieczeństwo.

    I tutaj muszę się do czegoś przyznać – do własnych przemyśleń i przeczucia co do tego, kto ostatecznie wygra Orkę. Dwa lata temu jedna z osób powiedziała mi wprost, że to postępowanie wygrają Francuzi. A ja mam tę przypadłość, że zapamiętuję szczegóły na lata. Kiedy zestawię tamtą rozmowę z późniejszymi sygnałami i zachowaniem części instytucji, dziś mam niestety około 95% pewności, że to właśnie „kraj koniaku i szampana” wygra ten kontrakt. Czy mam rację – okaże się to w piątek. I jak rzadko kiedy – szczerze chciałbym się mylić.

    Decyzja polskiego rządu, która trafi do historycznych podręczników

    Dlatego ta decyzja nie powinna wynikać z geopolitycznych sympatii ani z medialnych fajerwerków. Każda oferta powinna mieć własną wartość, lecz tylko jedna zbuduje zdolność, której nie będzie trzeba ratować po kilku latach kolejnymi programami naprawczymi. Rząd, który dziś zatwierdzi wybór okrętów podwodnych dla Polski, wpisze się w annały historii – jako ten, który po dekadach zaniedbań uratował Dywizjon Okrętów Podwodnych w Gdyni i przywrócił Polsce jedną z najbardziej wymagających, a zarazem strategicznych domen działania. Jeśli wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz będzie za dwadzieścia lat cytowany w podręcznikach historii, to nie za konferencje prasowe, lecz za decyzję, która zapewniła polskiej flocie podwodnej ciągłość, skrytość i realną siłę oddziaływania pod wodą.

    Czytaj też: Oczekiwany przez lata program Orka na finiszu

    Warto przy tym pamiętać o prawdzie, którą w tej dyskusji zaskakująco często się pomija: od wyboru oferenta do pojawienia się okrętu w Porcie Wojennym Gdynia jeszcze długa droga, wymagająca i pełna ryzyka. Po podpisaniu kontraktu dopiero zacznie się walka o harmonogram, o moce produkcyjne stoczni, o utrzymanie finansowania przez kolejne rządy. Okręty podwodne nie powstają w rytmie konferencyjnych deklaracji – powstają w ciszy hal, gdzie każdy miesiąc opóźnienia przekłada się na stratę, którą Marynarka Wojenna odczuje najdotkliwiej: pod wodą.

    Dlatego Orka powinna być wyborem suwerennym, odpornym na lobbing, gesty sojusznicze i emocjonalne kalki. Musi być decyzją dorosłego państwa, które nie pyta, co inni o tym sądzą — tylko co samo potrzebuje, by przetrwać i zbudować siłę na kolejne dekady.

    To właśnie teraz, na naszych oczach, w piątek zostanie ogłoszona decyzja, która rozstrzygnie, czy za cztery lata Dywizjon Okrętów Podwodnych osiągnie oczekiwany przez wszyskich poziom zdolności, umożliwiającym zabezpieczenie polskiego Bałtyku.

    Mariusz Dasiewicz