Jądrowe cmentarzysko: radzieckie odpady radioaktywne na Nowej Ziemi wciąż straszą
Opublikowane:
26 października, 2018
Jak podaje norweska fundacja Bellona, zajmująca się badaniem zmian klimatu i zagrożeniami dla środowiska naturalnego, rosyjscy naukowcy ocenili, że odpady radioaktywne zatopione w rejonie archipelagu Nowej Ziemi pozostają szczelne i nie znaleziono miejsc wycieków ich zawartości do mórz Barentsa i Karskiego. Niemniej będą oni wpływali na rząd w Federacji Rosyjskiej na dalsze finansowanie obserwacji podmorskiego cmentarzyska jądrowego.
Najświeższe informacje o rozproszonych ładunkach, obejmujących kilka tysięcy pojemników z odpadami promieniotwórczymi, jak również kompletny okręt podwodny, pochodzą z trwającej półtora miesiąca wyprawy na Morze Karskie, prowadzonej przez Instytut Oceanologii Rosyjskiej Akademii Nauk.
Szef instytutu powiedział, że ekspedycji udało się znacząco poprawić i uszczegółowić mapy miejsc zatopionych odpadów niebezpiecznych, zwłaszcza w rejonie archipelagu Nowa Ziemia, na którym od 1954 r. rozpoczęto eksploatację poligonów jądrowych: Czornaja Guba, Matoczkin Szar i Suchoj Nos. Od skalistego wybrzeża Nowej Ziemi ekspedycja przeprowadziła dodatkowe badania mapujące zagrożenia radioaktywne na Morzu Białym, a następnie wpłynęła na Morze Łaptiewów na odległość około 2000 mil morskich w kierunku wschodnim. Od pierwszej dekady bieżącego wieku ekspedycje mapujące i pomiarowe odbywały się co roku. Ekolodzy obawiają się, że uwolnione odpady mogłyby doszczętnie zniszczyć tysiące kilometrów kwadratowych zasobnych łowisk arktycznych.
Począwszy od 1955 r. do nastania lat 90. XX wieku, radziecka marynarka wojenna wyrzuciła ogromne ilości napromienionych odpadów, głównie związanych z paliwem do reaktorów jądrowych okrętów podwodnych. Mało tego, w jednym przypadku zatopiono cały atomowy okręt podwodny w Zatoce Stepowej! Chodzi o K-27 projektu 645, unikalną jednostkę, po raz pierwszy we flocie ZSRR wyposażoną w dwa reaktory jądrowe chłodzone płynnym stopem ołowiu i bizmutu. W maju 1968 r. siłownia ta uległa awarii, wskutek której zginęło 9 marynarzy. Okręt odstawiono „na sznurek” w Zatoce Gremicha, gdzie spędził… 13 lat, w trakcie których jego reaktory chłodzono z lądu.
W 1981 r. zdecydowano o pozbyciu się problemu, w najprostszy i najtańszy sposób – poprzez jego zatopienie. Przedziały siłowni zalano krzepnącą mieszaniną alkoholu furfurylowego i bitumy, aby uszczelnić go i zabezpieczyć przed wyciekiem niebezpiecznych substancji do morza. Jednak czas robi swoje i ryzyko awarii narasta. Dopiero w 2011 r. rząd rosyjski przyznał się do tego faktu oficjalnie na szczeblu międzynarodowym. Wówczas to Moskwa podzieliła się z norweskimi urzędami zajmującymi się kwestiami jądrowymi pełnym zakresem problemu.
Lista zatopionych obiektów była znacznie większa niż początkowo sądzono i obejmowała 17 000 pojemników odpadów radioaktywnych, 19 statków zawierających odpady radioaktywne, 14 reaktorów jądrowych, w tym 5 nadal zawierających wypalone paliwo jądrowe, wspomniany K-27 z dwoma reaktorami wypełnionymi paliwem jądrowym i 735 innymi zanieczyszczonymi radioaktywnie ciężkimi pojemnikami. Od 2012 r. Moskwa rutynowo obiecuje podnieść okręt podwodny z dna i zutylizować go w bezpieczny sposób, ale planów tych do dziś nie udało się jej zmaterializować.
Portal Stoczniowy to branżowy serwis informacyjny o przemyśle stoczniowym i marynarkach wojennych, a także innych tematach związanych z szeroko pojętym morzem.