Bruksela oceniła, że zgłoszony przez Francję mechanizm wsparcia inwestycji w morskie farmy wiatrowe wykonane w technologii „floating” są zgodne z unijnym prawem.
Wdrażany przez Paryż mechanizm obejmie cztery pilotażowe projekty, z których każdy przewiduje uruchomienie po 3-4 turbiny o łącznej mocy 24 MW. Trzy z tych projektów będą realizowane na Morzu Śródziemnym, a czwarty na Atlantyku.
Elektrownie wiatrowe zostaną połączone z lądowym systemem energetycznym poprzez podwodne kable.
W każdym z czterech projektów zostaną zastosowane inne konfiguracje rodzajów turbin, fundamentów oraz okablowania. Cel to wybranie optymalnych rozwiązań, zanim technologia pływających elektrowni wiatrowych zostanie zastosowana na większą, komercyjną skalę.
[powiazane1]
Publiczna pomoc, realizowana zarówno na poziomie inwestycyjnym jak i operacyjnym, którą dla tych projektów przyzna francuskie państwo, ma bazować na mechanizmie zwrotnych zaliczek.
Jak wynika z danych europejskiego stowarzyszenia energetyki wiatrowej WindEurope, obecnie u wybrzeży Francji pracują jedynie dwie elektrownie wiatrowe o łącznej mocy 2,2 MW – obie są wykonane w technologii „floating”.
Pierwsza turbina o mocy 2 MW to efekt projektu „Floatgen”, a druga, mniejsza turbina o mocy 200 kW jest testowana w ramach projektu „Eolink”.
Na razie Francuzi nie doczekali się uruchomienia pierwszych farm wiatrowych na morzu – mimo przeprowadzenia pierwszych dwóch aukcji dla morskiej energetyki wiatrowej już w latach 2012 i 2014.
Europejskie stowarzyszenie branży wiatrowej WindEurope wylicza, że obecnie w trakcie realizacji w Europie jest 10 projektów zakładających wykorzystanie pływających elektrowni wiatrowych, szacując, że do 2021 r. u wybrzeży europejskich krajów będą funkcjonować wiatraki bazujące na tej technologii o łącznej mocy 350 MW. Tymczasem łączna moc energetyki wiatrowej na morzu, bazującej na tradycyjnych konstrukcjach przytwierdzonych na stałe do morskiego dna, w Europie to już kilkanaście GW.
[powiazane2]
„Floating offshore” będzie jednak z pewnością zyskiwać na znaczeniu, czemu będą sprzyjać – oprócz rozwoju samej technologii – także coraz bardziej ograniczone możliwości stawiania nowych wiatraków na płytszych wodach, gdzie ekonomiczne uzasadnienie znajduje jeszcze budowa fundamentów przytwierdzonych do morskiego dna. Dalsze i głębsze lokalizacje, oferujące jednocześnie lepsze warunki wiatrowe, to pole do popisu dla pływających wiatraków.
Equinor prognozuje spadek kosztu produkcji energii z pływających elektrowni wiatrowych do 40-60 EUR/MWh do roku 2030.
To właśnie norweski koncern paliwowy stoi za projektem pierwszej w Europie i na świecie pływającej farmy wiatrowej, która powstała pod koniec 2017 r. u wybrzeży Szkocji, w odległości 25 km od wybrzeży miasta Peterhead.
Składa się z sześciu turbin Siemens Gamesa o łącznej mocy 30 MW, które mają produkować energię w ilości odpowiadającej zapotrzebowaniu 20 tys. gospodarstw domowych. Co więcej Equinor postawił w miejscu, gdzie odbierana jest produkowana przez nią energia, bateryjny magazyn o mocy 1 MW i pojemności 1,3 MWh mający świadczyć usługi regulacji częstotliwości sieci.
[powiazane3]
Teraz norweski koncern szykuje kolejny projekt, który ma na celu postawienie nieprzytwierdzonych do morskiego dna elektrowni wiatrowych, tym razem w pobliżu znajdujących się na Morzu Północnym platform wiertniczych.
Przewiduje się postawienie 11 pływających turbin o jednostkowej mocy 8 MW, które mają pokrywać 35 proc. zapotrzebowania na energię pięciu platform wiertniczych, a jeśli inwestycja zostanie przeprowadzona, będzie to pierwsza na świecie farma wiatrowa, która zasili morskie platformy wydobywające ropę i gaz.
Kolejna komercyjna morska farma powstaje u wybrzeży Portugalii. W jej skład wejdą turbiny o mocy aż 8,4 MW – niemal największe z zainstalowanych do tej pory na świecie. Więcej o tej inwestycji w artykule: Wielkie turbiny na drugiej „pływającej” farmie wiatrowej.
Źródło: www.gramwzielone.pl