Demonstrujący zapowiedzieli, że ich protest będzie trwał do godz. 16. Mają być przepuszczane jedynie samochody uprzywilejowanych służb, takie jak karetki pogotowia, radiowozy policyjne, czy pojazdy straży pożarnej oraz auta, którymi podróżują małe dzieci.
Blokada we Władysławowie drogi nr 216 oznacza brak wjazdu i wyjazdu z Półwyspu Helskiego, nie ma bowiem innych tras, którymi byłyby możliwe objazdy.
To już trzecia manifestacja na lądzie armatorów rybołówstwa. Trzy tygodnie temu blokowali wjazdy do Łeby i Ustki, a dwa tygodnie temu drogę nr 216 we Władysławowie. Podczas tamtych protestów rybacy przechodzili przez przejście dla pieszych i co kilkanaście minut przepuszczali czekające pojazdy.
„W związku z tragiczną sytuacją armatorów rybołówstwa rekreacyjnego postanowiliśmy przystąpić do wznowienia akcji protestacyjnych. Do dnia dzisiejszego podpisane porozumienie z ówczesnym Ministrem Gospodarki Morskiej Markiem Gróbarczykiem (podpisane 16 stycznia 2020 r. – PAP) nie zostało zrealizowane. We wszystkich polskich portach stoją statki, które już nie wrócą do zawodu. Morskie farmy wiatrowe na Bałtyku zabierają nam nasze jedyne łowiska, a zakaz połowu dorsza będzie przedłużony. Armatorzy podjęli decyzję o blokowaniu miejscowości nadmorskich od strony lądu, niech ta drastyczna forma zwróci uwagę rządu” – poinformował w komunikacie przesłanym mediom Sztab Kryzysowy Armatorów Rybołówstwa.
W maju ub.r. resort gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej poinformował, że ze względu na pandemię COVID-19 i związane z nią duże wydatki, na razie nie ma możliwości zwiększenia pomocy dla borykających się z problemami armatorów rekreacyjnych, którzy łowili dorsze. Podczas spotkania przedstawiciele ministerstwa potwierdzili, że na pomoc dla armatorów przeznaczonych zostanie 20 mln zł, co oznacza ok. 200 tys. zł wsparcia dla każdego armatora.
Protestujący rybak rekreacyjny Waldemar Giżanowski z Portu Kołobrzeg powiedział PAP, że proponowana przez resort kwota jest za mała i rekompensata dla branży rybaków rekreacyjnych powinna wynieść 70 mln zł.
Sejmowa komisja Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej przyjęła w piątek dezyderat opisujący problemy rybołówstwa rekreacyjnego i wzywający rząd do podjęcia dialogu.
Dzień wcześniej przedstawiciele Sztabu Kryzysowego Armatorów Rybołówstwa przedstawili swoje postulaty podczas posiedzenia sejmowej komisji.
Jak powiedział w czwartek podczas posiedzenia komisji Andrzej Banaszczyk ze Sztabu Kryzysowego Rybołówstwa Rekreacyjnego mówił podczas obrad sejmowej komisji, że rząd „złamał wszystkie ustalenia porozumienia zawartego w 16 stycznia 2020 r.” „Obecnie polski rząd pozostawił nas oderwanych od jakiegokolwiek ministerstwa. Nie jesteśmy przydzieleni ani do Ministerstwa Infrastruktury, ani do rybołówstwa (Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi – PAP). Ministerstwa te odsyłają nasze pisma między sobą, ukazując, że nie jesteśmy przynależni ani do jednego, ani do drugiego” – stwierdził.
Dyrektor Departamentu Gospodarki Morskiej Ministerstwa Infrastruktury Mariola Chojnacka podkreśliła natomiast, że przedstawiciele Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (zniesionego w październiku 2020 r.) „wielokrotnie spotykali się z właścicielami, armatorami jachtów komercyjnych. Dzięki temu można było oszacować straty, które ponoszą w związku z ograniczeniami wprowadzonymi w ramach walki z pandemią COVID-19”.
Dodała, że wsparcie mogło wynieść maksymalnie 200 tys. zł na jeden jacht, a pomoc miała charakter interwencyjny „mający na celu wsparcie przedsiębiorców, którzy nie mogli kontynuować działalności w następstwie wystąpienia COVID-19”.
Chojnacka poinformowała, że rozpatrzono 107 spraw, z czego 58 wniosków spełniło warunki przyznania wsparcia na łączną kwotę 14 mln zł. Wsparcie finansowe wynosiło od 200 do 600 tys. zł na jednego wnioskodawcę.
Autor: Robert Pietrzak/PAP