Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Deklaracja zamiaru członkostwa w NATO poczyniona przez Finlandię i Szwecję, mimo wciąż nie uzgodnionej jednomyślnej zgody obecnych członków Sojuszu, skłoniła wielu komentatorów, oraz osoby mniej obeznane z tematyką wojennomorską, do formułowania opinii o nieuchronnym staniu się Morza Bałtyckiego, „morzem wewnętrznym Sojuszu”. Z tego założenia blisko już było dla wielu do wyciągnięcia wniosku o braku potrzeby rozwoju własnej marynarki wojennej. Ten artykuł ma być w intencji autora próbą negacji takiej tezy.
Rzeczą oczywistą jest fakt, że przystąpienie do NATO obu państw fennoskandzkich będzie, gdy to nastąpi, istotnym wzmocnieniem Sojuszu. Trzeba jednak na wstępie podkreślić, że wzmocnienie to jest oczywiście zależne od zgody wszystkich obecnych członków, a jak wiadomo do dziś nie ma akceptacji szwedzkiego członkostwa po stronie tureckiej. Można oczywiście założyć, że prędzej czy później Turcja „zostanie przekonana” do akceptacji członkostwa nowego sojusznika, jednak może to potrwać na tyle długo, że nie nastąpi to przed zakończeniem wojny na Ukrainie.
Tym samym w perspektywie krótkoterminowej Sojusz nie powiększy się o szwedzkie siły zbrojne. Nie powiększy się też o obszar tego państwa. W takim przypadku samodzielne przystąpienie Finlandii, będzie miało pozytywne znaczenie polityczne i gospodarcze, jednak w aspekcie militarnym „dołoży” Sojuszowi zadań i sprawi wiele trudności w przypadku agresji na ten kraj. Dlatego też oceniając przystąpienie obu państw w aspekcie tylko militarnym należy podkreślić, że przyjęcie ich osobno powoduje wiele komplikacji w przypadku wystąpienia nieprawdopodobnego scenariusza rosyjskiej agresji na Finlandię.
Do dyskusji o „wewnętrznym sojuszniczym Morzu Bałtyckim” i jego wpływie na rozwój polskiej marynarki wojennej, niezbędne jest założenie, że oba państwa zostaną przyjęte razem i wkrótce. Przyjmując zatem tą ewentualność za fakt zastanówmy się nad jej możliwym wpływem na Polskę, NATO i ich sytuację militarną w regionie.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/sojusznicze-szkolenie-na-baltyku-cwiczenia-marynarki-wojennej-rp-i-sil-amerykanskich/
Szwecja i Finlandia przystępują do Sojuszu po to, aby wzmocnić nie Sojusz, ale własne bezpieczeństwo militarne i polityczne. Oczywiście nowoczesne siły zbrojne obu państw będą istotnym wzmocnieniem sił sojuszniczych, ale głównym zyskiem Sojuszu będzie dostęp do baz wojskowych, przestrzeni powietrznej i morskiej obu członków. Nie mniej istotny będzie wymiar strategiczny zyskania nowego kierunku oddziaływania na Rosję. Jednak owym niezaprzeczalnym zyskom, towarzyszyć będą zobowiązania sojusznicze do kolektywnej obrony nowych członków. Stawką w tej grze będzie nie tylko ich bezpieczeństwo, ale prestiż i wiarygodność NATO.
W uproszczeniu można to ująć w sposób następujący: „Sojusz urośnie a wraz z tym stanie się większym celem i z racji tego przyrostu będzie łatwiejszy do trafienia”. Ten wniosek wynika z faktu, że dotychczas ani Szwecja, Ani Finlandia nie były w stanie samodzielnie obronić się przed Rosją. Pozostawały jednak neutralne, gdyż wierzyły w przestrzeganie przez Rosję umów międzynarodowych. I właśnie ocena wiarygodności Rosji a także jej przewidywalności sprawiła, że oba kraje zadeklarowały zamiar bycia w NATO.
Zatem uprawnione jest twierdzenie, że obrona tych państw wymaga zaangażowania sił sojuszniczych, czyli oba będą „biorcą” a nie „dawcą” bezpieczeństwa. Oczywiście szwedzkie samoloty wielozadaniowe JAS39, okręty podwodne i korwety rakietowe, fińskie samoloty wielozadaniowe F/A18 i F35, kutry rakietowe i w przyszłości fregaty rakietowe, będą miały zdolności do szybkiego wsparcia wojsk w newralgicznych obszarach, jednak ich potencjał będzie niewystarczający do skutecznej obrony własnych terytoriów.
Szczególnie, że fińskie samoloty będą miały wiele zadań na terytorium lądowym i linią frontu, a szwedzkie okręty rakietowe nie posiadające istotnych zdolności w zakresie obrony powietrznej nie będą realnym zagrożeniem dla floty rosyjskiej. W praktyce jedyną siła zdolną do walk na morzu będą szwedzkie samoloty JAS39, jednak i one będą uzależnione od warunków pogodowych a ich liczba w przypadku konieczności obrony Szwecji i wsparcia Finlandii może okazać się niewystarczająca do stworzenia „powietrznego parasola” nawet w okresie lotnej pogody.
Jeśli opisana powyżej sytuacja wystąpi faktycznie to „sojusznicze Morze Bałtyckie może okazać się „miękkim podbrzuszem Sojuszu” oraz „oknem” przez które Rosja może „wrzucać” Polsce i innym państwom NATO niechciane „prezenty” w postaci pocisków Kalibr odpalanych z okrętów i wyrzutni lądowych i innych odpalanych przez samoloty. I nie pomogą tu ani szwedzkie, ani fińskie okręty i samoloty, bo po prostu nie maja one takich zdolności.
Tu właśnie pojawia się rola silnych sił okrętowych wyposażonych w systemy obrony powietrznej co najmniej średniego zasięgu (np. fregaty Miecznik) i zdolnych do prowadzenia rozpoznania w pobliżu baz przeciwnika i neutralizacji zagrożeń ze strony okrętów nawodnych i podwodnych przeciwnika (okręty podwodne Orka). Oczywiście można tradycyjnie liczyć na sojuszników spoza Bałtyku, ale nigdy nie będą oni w stanie do tak szybkiej reakcji jak Polska mająca nie tylko dogodnie położone bazy (do wsparcia Finlandii i Szwecji), ale często lepszy obraz zagrożeń i wolę polityczną do przeciwdziałania agresywnym poczynaniom Rosji w czasie poprzedzającym konflikt militarny (faza odstraszania).
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/atak-piratow-w-zatoce-gwinejskiej/
W takim układzie sił Polska dysponująca silnym zespołem okrętów nawodnych wspartym realnymi zdolnościami w dziedzinie okrętów podwodnych będzie mogła pełnić rolę „dawcy bezpieczeństwa” w stosunku do sojuszników bałtyckich. A co za tym idzie osiągnąć rolę lidera politycznego i militarnego w regionie.
Marynarka wojenna jest zaś jedynym środkiem pozwalającym na błyskawiczną reakcję na zagrożenia i kryzysy, tym bardziej skuteczna, że nie potrzebującą umów międzynarodowych i zgód dyplomatycznych, oraz wielotygodniowych operacji przerzutu sił wsparcia i sił głównych (jak ma to miejsce w przypadku Wojsk Lądowych i Sił Powietrznych) do zagrożonego sojusznika. Ponadto przesuniecie w rejon kryzysu sił okrętowych ma mniejszy efekt eskalacyjny (bo pozostając blisko sojusznika przebywać mogą na wodach międzynarodowych) niż relokacja wojsk własnych do innego państwa.
Podsumowując należy podkreślić, że możliwe rozszerzenie NATO o państwa fennoskandzkie nie będzie skutkowało przekształceniem Bałtyku w oazę bezpieczeństwa Sojuszu a wręcz przeciwnie nada mu jeszcze większego znaczenia strategicznego i sprawi, że najefektywniejszym ogniwem spinającym nowych i starszych członków NATO może być silna i komplementarna w swej strukturze polska Marynarka Wojenna.
Autor: Tomasz Witkiewicz


Nowoczesny holownik Argo dołączył do floty WUŻ Port and Maritime Services Gdańsk, wzmacniając potencjał operacyjny i bezpieczeństwo jednego z najważniejszych portów Bałtyku.
W artykule
Argo to jednostka, która – mimo zaledwie 21 metrów długości – potrafi zrobić wrażenie. Jej siła uciągu na pętli sięga 50 ton, a dwa azymutalne pędniki pozwalają jej obracać się praktycznie w miejscu. Dzięki temu nowy holownik bez trudu asystuje największym kontenerowcom i masowcom wprowadzanym do portu z chirurgiczną precyzją.
To ósma jednostka Damen we flocie WUŻ Gdańsk – kolejny dowód zaufania do holenderskiego producenta. Sam projekt ASD Tug 2111 należy do najbardziej udanych w swojej klasie: łączy zwrotność, stabilność i dużą moc, a przy tym spełnia aktualne normy emisji IMO Tier III.
Holownik został zbudowany w wariancie FiFi 1 (Fire Fighting 1), dzięki czemu może brać udział w akcjach gaśniczych z wody — od pożarów portowych po sytuacje awaryjne na statkach handlowych. Wyposażono go również w pakiet zimowy, pozwalający pracować w niskich temperaturach i przy cienkiej pokrywie lodowej.
To jednostka o dużej mocy i wysokiej odporności. Wpisuje się w filozofię WUŻ Gdańsk: rozwijać flotę nie tylko liczbowo, ale przede wszystkim jakościowo – podkreśla przedstawiciel operatora.
Wprowadzenie Argo to kolejny krok w modernizacji floty WUŻ Gdańsk, dostosowanej do rosnących potrzeb portu i coraz większych statków zawijających do Gdańska. Operator obsługuje dziś holowania i asysty przy głębokowodnych nabrzeżach kontenerowych DCT, a także manewry przy terminalach paliwowo-surowcowych Naftoportu i nabrzeżach masowych w Porcie Północnym.
W perspektywie rozwoju infrastruktury gdańskiego portu (m.in. planowany projekt FSRU w rejonie Gdańska) parametry holownika – 50 t bollard pull, FiFi 1, wysoka manewrowość — są niewątpliwym atutem. Tu i teraz jednostka wzmacnia codzienną obsługę największych jednostek w porcie.
Ceremonia przekazania jednostki odbyła się 23 października w Rotterdamie. Krótko potem Argo wyszedł w morze i obrał kurs na Gdańsk, płynąc pod własną banderą – zgodnie z tradycją morskiego rzemiosła, które od dekad łączy europejskie porty.
Do Gdańska dotarł 3 listopada, cumując przy nabrzeżu WUŻ. Jak relacjonowali świadkowie, na miejscu czuć było tę charakterystyczną atmosferę, która pojawia się tylko wtedy, gdy flota wzbogaca się o nową, błyszczącą jeszcze od stoczniowej farby jednostkę.
Argo to nie tylko wzmocnienie dla WUŻ – to również sygnał, że Port Gdańsk konsekwentnie buduje zaplecze do obsługi coraz większych i bardziej wymagających jednostek. W świecie, w którym każda minuta postoju statku kosztuje fortunę, liczy się precyzja i szybkość manewru.
WUŻ od lat uchodzi za wzór profesjonalizmu w branży holowniczej, a wprowadzenie nowego ASD Tug 2111 tylko ten status umacnia. Śmiało można powiedzieć, że Argo to kolejne silne ramię portu, gotowe do działania w każdych warunkach – od jesiennego sztormu po zimowy mróz.
Autor: Mariusz Dasiewicz