Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Rozmowy o rzekomym zainteresowaniu Polski australijskim programem „Ghost Shark” to nic więcej niż dyplomatyczna kurtuazja. Fakt, że pojawił się o tym tweet, nie oznacza, że Marynarka Wojenna RP faktycznie jest nim zainteresowania i powinna angażować się w ten projekt. Australijski bezzałogowiec Ghost Shark nie jest ideałem w realiach operacyjnych Bałtyku.
W artykule
Problemy z Ghost Sharkiem są oczywiste. Po pierwsze, trzeba go dostarczyć w rejon operowania, bo jednostka ta jest zbyt wolna, by szybko przemieszczać się samodzielnie na duże odległości. Po drugie, niska prędkość wyklucza możliwość dynamicznego podążania za wykrytym celem – a co za tym idzie, znacząco ogranicza jego zdolności operacyjne. Po trzecie, mówimy o systemie, który w obecnej wersji jest pozbawiony uzbrojenia i działa jedynie jako rozpoznawcza platforma podwodna o czasie pracy w zanurzeniu ok. 10 dni.
Nie można dezawuować samej konstrukcji bezzałogowca Ghost Shark jako takiej. Biorąc pod uwagę zaawansowanie technologiczne Australii, jej tradycje morskie, związki z US Navy oraz wręcz bezkresne akweny żeglugowe – to jest konstrukcja wywodząca się ze sprawdzonego już drona podwodnego i przystająca do australijskich realiów. I jak zaznaczają sami Australijczycy do jego opracowania zaangażowano maksimum firm rodzimych w tym z branż pokrewnych. Widać w tym projekcie ambicję Australijczyków by ten dron był na tyle ich na ile to możliwe.
W Australijskich warunkach gdzie na akwenach oceanicznych istnieją białe plamy poza jakimkolwiek oficjalnym ruchem morskim wielkości dużych państw, gdzie głębia sięga wielu kilometrów- zasadnym jest wywożenie okrętami marynarki wojennej dronów podwodnych o bardzo dużych zdolnościach do operowania na dużej wielokilometrowej głębi i zwiększanie dzięki nim własnej świadomości sytuacyjnej. Nie chciałbym by wobec tej australijskiej konstrukcji mój tekst został odebrany jako krytyczny wobec samej koncepcji czy też konstrukcji. Podobnie aspekt dotyczący wielkości nie stanowi przeszkody. Mamy w Polsce ambicje budować znacznie większe drony podwodne- jednak z tą różnicą iż stricte dedykowane do operowania na wodach o naszej specyfice.
Gdzie zdolność osiągania dużych głębi zostanie zastąpiona innymi parametrami znacznie bardziej dla naszych realiów istotnymi o których nie mogę pisać. Polskie drony podwodne ewoluują i są w stadium rozwojowym w którym jest jeszcze dużo niewiadomych. To etap pionierski. Kolejne etapy będą miały o tyle łatwiej iż znakomita część sprawdzonych rozwiązań będzie mogła w nich znaleźć miejsce. Mogę to porównać do budowy pierwszego radia, gdzie znajomość podstaw była odkrywcza, natomiast kolejne czy to pod względem gabarytów czy dalszego rozwoju nabrały tempa znając już wcześniejsze zasady działania. Tak jest teraz mniej więcej z dronami podwodnymi.
W warunkach Morza Bałtyckiego, które jest płytkie i silnie nasycone systemami sonarowymi, taki „podwodny cielak” staje się niepraktyczny. Ghost Shark może przez wspomniane 10 dni przebywać pod wodą i „robić swoje”, ale na płytkich akwenach jego możliwości są znacznie ograniczone zwłaszcza w kontekście monitorowania długich na wiele set mil morskich instalacji podwodnych. Ponadto jego imponujące zdolności do schodzenia na głębokość 6000 m nie są przystające do naszego akwenu i nie warto za nie płacić.
Przypomnę, iż Bałtyk w najgłębszym miejscu będącym stricte pod kontrolą i w strefie odpowiedzialności Królewskiej Marynarki Szwecji ma 459 m., a ogólna średnia głębokość nie przekracza 60 m. W praktyce taka jednostka może co najwyżej prowadzić bardzo zaawansowane rozpoznanie danego rejonu z możliwością powolnego przemieszczania się, ale nic więcej. Dodatkowo, absorbując siły i środki do wyjścia w morze i powrotu do portu – co odbywa się na pokładzie okrętu MW.
Porównując to do lotnictwa: bezzałogowiec Ghost Shark to technologiczny sterowiec – obsługowy i niemal stacjonarny. Oczywistym jest, że do pewnej grupy działań podwodnych niskie prędkości są wręcz wymagane. Należą do nich działania gdzie własne emisje czy niestateczności mają wpływ na dokładność pracy własnych systemów i własne propagacje – czasem szkodliwie zdradliwe. Na Bałtyku potrzebujemy jednak czegoś zupełnie innego. Potrzebujemy interpretacyjnych „myśliwców” – małych ok. 10m, szybkich, zwinnych jednostek, które mogą działać w grupach, zmieniać błyskawicznie rejon działania, śledzić cele i prowadzić dynamiczne operacje.
Operacje nasłuchu, badań anomalii batymetrycznych czy magnetycznych, prowadzą w zależności od stopnia oczekiwanej dokładności własnymi sensorami lub sensorami holowanymi obserwację dolnej półsfery podwodnej. Zainstalowane systemy są dobierane do misji i obejmują od efektorów, poprzez drony latające i podwodne aż po sprzęt do dokładnej obserwacji półsfery powietrznej, a wyjście w morze i przezbrajanie prowadzą w trybie zautomatyzowanym. Z dużymi prędkościami marszowymi aż do 40kt. To jest przyszłość i klucz do naszej dominacji w obszarze świadomości sytuacyjnej w domenie morskiej. W następnych krokach projekty będą skalowane.
W Polsce mamy już potencjał do tworzenia takich „myśliwców” nawodnych o zdolnościach do nasłuchu i detekcji podwodnych. Firma z Zachodniego Pomorza opracowuje jednostki, które są znacznie lepiej dostosowane do realiów Bałtyku. Za jeden bezzałogowiec Ghost Shark , można wyprodukować wiele mniejszych, autonomicznych dronów nawodnych, takich jak „kryptonim B”. Taka jednostka jest szybka, zwrotna i znacznie bardziej wszechstronna.
Na Bałtyku wiele takich dronów mogłoby jednocześnie prowadzić rozpoznanie, operować przeciwsabotażowo, śledzić cele, neutralizować zagrożenia i dynamicznie zmieniać rejony operowania. W razie potrzeby mogłyby szybko opuścić sonary albo przejść w tryb śledzenia innego nawet innego szybkiego drona gdyż jednostki nawodne, a tym bardziej podwodne takich prędkości nie osiągają.
Ponadto szybki dron nawodny ma większą mapę żeglugową gdyż obejmuje ona akweny od głębokości 0,5m i więcej co pozwala podchodzić pod plażę i wchodzić głęboko w śródlądzie.
Zakup zagranicznych systemów takich jak jednostka Ghost Shark kosztem rozwoju naszych własnych technologii wymaga głębokiego zastanowienia i analiz własnych zdolności przemysłowych, a długofalowa bezrefleksyjność niszczy polski przemysł stoczniowy i nasz potencjał rozwojowy.
Musimy rozwijać nasze siły i środki, nawet jeśli po drodze będziemy popełniać błędy. To normalny proces rozwoju. Ważne, by podejmować decyzje i nie bać się eksperymentować. Marynarka Wojenna RP potrzebuje systemów, które będą dopasowane do naszych realiów – takich, które można produkować szybko, tanio i w dużej liczbie, jednocześnie budując własne kompetencje przemysłowe przyszłości. Ponadto w oparciu o rozproszone łańcuchy technologiczne zwiększając odporność na ewentualny atak. Drony to bezapelacyjnie przyszłość. Należy niezwłocznie rozpocząć budowę polskich zdolności w tej mierze w rozumieniu kompleksowym – szkoląc operatorów, rozwijając konstrukcję dronów i tworząc zaplecze stoczniowe do ich budowy seryjnej wraz z ich obsługą i eksploatacją portowo-serwisową.
Rozwój mniejszych, seryjnie produkowanych dronów, takich jak „kryptonim B”, pozwala nie tylko na szybsze zastępowanie utraconych jednostek, ale także na eksport polskich rozwiązań do innych krajów. To nie tylko kwestia militarna, ale także gospodarcza. Import drogich systemów zza granicy oznacza, że płacimy za cudzy rozwój technologiczny, zamiast inwestować we własny.
Bałtyk wymaga rozwiązań dostosowanych do lokalnych warunków – małych, szybkich, wszechstronnych i łatwo zastępowalnych dronów morskich. Tylko takie podejście pozwoli nam budować zdolności operacyjne, zamiast stawiać na kosztowne „gadżety”, które w praktyce będą stały w cieniu.
Oczywistym jest, iż należy inwestować w polskie autonomiczne systemy podwodne jednak patrząc w przyszłość, widzę je jako systemy, które współpracują w sposób zautomatyzowany z dronami nawodnymi – tak więc drogę do budowy polskiej potęgi dronów morskich należy kontynuować intensyfikując rozwój szybkich dronów nawodnych, na naszych zasadach, z korzyścią dla naszego przemysłu i bezpieczeństwa. Rozwój wielości naszych dronów podwodnych uzależniam od rozwoju wielkości dronów nawodnych.
Podwodne będą nie jako nadążać wymiarami za zdolnościami transportowymi dronów nawodnych. Polska potrzebuje własnych uniwersalnych „myśliwców” nawodnych o sensorycznych zdolnościach podwodnych , a nie stricte „sterowców” podwodnych. Czas działać odważnie i rozwijać to, co nasze. A dzieje się i niebawem się odsłoni „kryptonim B”. Szybka, dzielna, tania, uniwersalna i co najważniejsze polska. A to, że potrafimy to wiem doskonale.
Na naszych oczach widzimy robotyzację domeny morskiej gdzie docelowo najdalej za parę dekad nie będzie potrzeby poza formalną, serwisową lub pasażerską do wchodzenia na pokład przez człowieka.
Polska Bandera ma szansę nie tylko obserwować rozwój nowych technologii na świecie, ale również je tworzyć i budować własną dominację. Pojęcie „dominacja” nie jest tu przesadzone – dysponujemy potencjałem, aby stać się światową potęgą w tej dziedzinie. Klucz do sukcesu leży w naszym doświadczonym przemyśle stoczniowym, zapleczu badawczo-rozwojowym OBR CTM oraz w dynamicznie rozwijających się prywatnych firmach, które produkują na absolutnie światowym poziomie.
Autor: Robert Dmochowski


Świnoujście wchodzi w fazę największej inwestycji hydrotechnicznej ostatnich lat. Przylądek Pomerania zastępuje skromniejszy plan terminala, podnosząc skalę i parametry do 17 m głębokości oraz 186 ha nowego lądu. Projekt ma zostać wykonany przez polskie podmioty.
W artykule
W nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka odniósł się do nieścisłości wokół projektu terminala w Świnoujściu. Wskazał, że wcześniejsza koncepcja – około 70 ha oraz głębokość basenu i toru podejściowego na poziomie 14,5 m – nie dawała szans na obsługę największych kontenerowców i nie domykała się ekonomicznie.
Minister mówił o terminalu kontenerowym, który stanowi kluczową część projektu Przylądek Pomerania – nowego portu zewnętrznego w Świnoujściu.
Obecna koncepcja zakłada powstanie 186 ha nowego lądu, z torem podejściowym i basenem portowym o głębokości 17 m, co umożliwi przyjmowanie największych jednostek oceanicznych. Minister zaznaczył, że inwestycja będzie w całości realizowana przez polskie instytucje i ma charakter strategiczny – zarówno dla logistyki, jak i bezpieczeństwa naszego kraju.
🔗 Czytaj więcej: Nowy terminal kontenerowy w Świnoujściu kluczem do wzrostu gospodarczego Polski
Minister odnosił się w swojej wypowiedzi do terminala kontenerowego, który stanowi kluczową część projektu Przylądek Pomerania – nowego portu zewnętrznego w Świnoujściu.
Budowa Przylądka Pomerania to jedna z najbardziej ambitnych inwestycji morskich w historii współczesnej Polski. Projekt, o którym w ostatnich tygodniach szerzej mówił minister Marchewka, ma nadać nowy wymiar portowi w Świnoujściu oraz wzmocnić pozycję naszego kraju w europejskiej logistyce kontenerowej. To przedsięwzięcie nie tylko imponuje skalą, lecz także ma wymiar symboliczny – Polska chce pokazać, że potrafi samodzielnie przeprowadzić inwestycję o znaczeniu gospodarczym i obronnym.
Nowy port zewnętrzny obejmie 186 hektarów nowego lądu w Zatoce Pomorskiej. Będzie to fundament przyszłej infrastruktury portowej, której parametry techniczne pozwolą przyjmować największe kontenerowce świata. Według planów, długość nabrzeży z falochronem sięgnie blisko 3 km, a głębokość toru podejściowego i basenu portowego wyniesie 17 m. Takie parametry mają pozwolić Świnoujściu konkurować z największymi portami regionu Morza Bałtyckiego.
Kluczowym elementem inwestycji będzie terminal kontenerowy o długości nabrzeża około 1,3 km, zdolny do obsługi trzech jednostek jednocześnie – dwóch o długości do 400 m oraz jednej mniejszej. Roczna przepustowość terminala szacowana jest na około 2 mln TEU, co w praktyce oznacza skokowy wzrost możliwości przeładunkowych polskich portów. W perspektywie kilkunastu lat Świnoujście może stać się nie tylko portem o znaczeniu krajowym, ale także ważnym węzłem tranzytowym dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Na uwagę zasługuje fakt, że realizacja projektu została powierzona Zarządowi Morskich Portów Szczecin i Świnoujście oraz Urzędowi Morskiemu w Szczecinie. Jak poinformowano, poprzednia umowa z konsorcjum zagranicznym wygasła, a nowa formuła inwestycji opiera się na krajowych zasobach technicznych i finansowych. To ważny sygnał – w czasach, gdy Europa coraz mocniej akcentuje potrzebę samowystarczalności w dziedzinie infrastruktury krytycznej, Polska decyduje się realizować ten projekt samodzielnie.
🔗 Czytaj też: Konflikt wokół budowy terminalu kontenerowego w Świnoujściu
Zgodnie z danymi resortu infrastruktury, zakres prac przypisany ZMPSiŚ wyceniany jest na około 1,5 mld złotych, natomiast w budżecie państwa zabezpieczono ponad 7 mld złotych na pogłębienie toru wodnego i budowę infrastruktury lądowej. Inwestycja ma zatem wymiar nie tylko gospodarczy, ale i strategiczny – wspiera rozwój transportu morskiego oraz wzmacnia bezpieczeństwo energetyczne kraju.
Rządowy opis inwestycji oraz komunikaty branżowe precyzują, że na ponad 47 he powstanie nowy układ drogowo-kolejowy: dwa tory dojazdowe o łącznej długości ponad 3 kilometrów, bocznica z dziesięcioma torami po 800 metrów każdy, droga dojazdowa o długości około 2 kilometrów oraz plac buforowy dla samochodów ciężarowych o powierzchni około 5 hektarów. Infrastruktura zostanie zlokalizowana w odległości około 4 km od istniejącego układu komunikacyjnego Świnoujścia, co ma ograniczyć wpływ ruchu ciężkiego do miasta. Przewidziano pełne media oraz zaplecze dla służb – granicznej, celnej i sanitarnej.
Przylądek Pomerania został włączony do kluczowych dokumentów rozwojowych, takich jak „Strategia Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 roku” oraz „Program Rozwoju Polskich Portów Morskich do 2030 roku”. Wpisanie inwestycji do tych programów potwierdza, że rząd traktuje ją jako element długofalowej polityki rozwoju polskiej żeglugi i infrastruktury portowej.
Jeśli harmonogram zostanie utrzymany, w pierwszym kwartale 2026 roku ruszą prace przygotowawczo-budowlane. Zakończenie inwestycji przewidziano na 2029 rok. Świnoujście uzyska status portu głębokowodnego o parametrach zbliżonych do największych terminali kontenerowych w polskim systemie portowym.
Co ważne, projekt ten nie stanowi konkurencji dla portów w Gdańsku i Gdyni, lecz uzupełnienie ich potencjału – element wspólnego systemu portowego, który może w przyszłości stworzyć spójną i komplementarną sieć przeładunkową polskiego wybrzeża.
Minister Arkadiusz Marchewka podkreślił, że projekt Przylądek Pomerania to inwestycja na miarę XXI wieku, przygotowana z myślą o przyszłych pokoleniach. Jeśli plany zostaną zrealizowane, za pięć lat może ona stać się symbolem nowoczesnej, Polski morskiej i punktem zwrotnym w rozwoju gospodarki morskiej i infrastruktury portowej. Dla Świnoujścia będzie to przełomowy moment – symboliczny powrót miasta na mapę wielkich portów Europy.