Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W najnowszym epizodzie „Za kulisami przemysłu okrętowego”, Marcin Ryngwelski, prezes Thesta, odkrywa tajemnice zasilania statków, ukazując, jak jednostki pływające stają się pływającymi elektrowniami. W artykule Marcin Ryngwelski przybliża procesy technologiczne i instalacyjne, które pozwalają na nieprzerwane dostarczanie energii elektrycznej na pokładach statków i okrętów.
W artykule
W naszej 10. części prezes Thesta odpowiada na pytanie, które nurtuje wielu pasażerów: skąd na statku bierze się prąd? Jak to możliwe, że w tym samym czasie ktoś ładuje telefon, inny ogląda telewizję, ktoś inny korzysta z lodowiska czy relaksuje się w podgrzewanym basenie, a kilka pięter niżej kuchnie i restauracje serwują jedzenie i zimne napoje, podczas gdy na jeszcze niższych poziomach odbywają się spektakle operowe, a prądu nie brakuje? Przyjrzymy się, jak statki generują i dystrybuują energię elektryczną, aby zapewnić komfort i funkcjonalność na morzu.
Statki wyposażone są w agregaty prądotwórcze (zwane prądnicami), które przekształcają energię mechaniczną na elektryczną. Te prądnice generują prąd, który jest przesyłany do głównych szyn energetycznych znajdujących się w rozdzielnicy głównej, a następnie dystrybuowany do różnych odbiorników na pokładzie.
Przed uruchomieniem systemu elektrycznego, na statku musi zostać przeprowadzona skomplikowana instalacja. Monterzy i ślusarze instalują tory kablowe, które prowadzą prąd przez całą długość i wysokość statku. Tory kablowe mogą być wykonane ze stali lub aluminium których waga jest liczona w tonach, a długość w kilometrach.
Po zamontowaniu torów kablowych, elektromonterzy układają kable na tych torach. Proces zaczyna się od grubych kabli, takich jak 3×150 mm², a kończy na cieńszych, takich jak kable oświetleniowe, sygnałowe, komputerowe i światłowody. Ważne jest, aby kable energetyczne były oddzielone od sygnałowych, aby uniknąć zakłóceń.

Na promach samochodowo-pasażerskich o długości około 100 metrów, łączna długość wszystkich kabli może wynosić nawet 120-150 kilometrów. Średnio układa się około 8-10 km kabli tygodniowo, co oznacza, że ułożenie wszystkich kabli na promie zajmuje kilka miesięcy codziennej pracy. Kable muszą być skrupulatnie ułożone i zabezpieczone, aby uniknąć uszkodzeń spowodowanych drganiami podczas eksploatacji statku.
Na wielkich wycieczkowcach łączna długość kabli może wynieść nawet 6000 km. Gdyby połączyć te wszystkie kable, można by stworzyć odcinek Gdynia – Lizbona – Gdynia. Po ułożeniu kabli, etapami następuje ich podłączenie przez elektryków i automatyków okrętowych. Każde podłączenie jest dokładnie sprawdzane przed uruchomieniem urządzeń, aby upewnić się, że instalacja jest zgodna z wymogami Towarzystwa Klasyfikacyjnego.
Praca ślusarzy elektrycznych, elektryków i automatyków jest nieodzowna w procesie budowy nowoczesnych jednostek pływających. Dzięki ich wysiłkom, statki mogą bezpiecznie i efektywnie wytwarzać prąd, niezbędny do funkcjonowania na morzu.
Ślusarz Elektryczny, Elektryk czy Automatyk to zawody przyszłości ?⚓️?
Kolejny epizod wkrótce… ⚓️
Źródło: Marcin Ryngwelski/Linkedln


Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.