Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W reakcji na kolejne sukcesy Ukrainy na Morzu Czarnym, Rosja zdecydowała się na przeniesienie swoich okrętów z bazy morskiej w Sewastopolu na Krymie do Noworosyjska i innych rosyjskich lokalizacji, położonych dalej od granic Ukrainy. Te nowe miejsca dyslokacji uważane są za mniej podatne na ataki, stanowiąc strategiczną zmianę w rozmieszczeniu rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Ukraińskie siły zbrojne nieustannie naciskają na rosyjską Flotę Czarnomorską, realizując serię ataków dronami na Sewastopol oraz doprowadzając do zatopienia ponad 20 rosyjskich okrętów wojennych, w tym flagowego okrętu Moskwa. W obliczu tych wydarzeń oraz własnych niepowodzeń, Rosja zdecydowała się na rozbudowę swojego posterunku straży granicznej w Abchazji, separatystycznej republice Gruzji, przekształcając go w pełnoprawną bazę morską. W ramach tej strategii, Moskwa rozpoczęła już przenoszenie części swoich mniejszych jednostek Floty Czarnomorskiej do Abchazji, aby zabezpieczyć je przed ukraińskimi atakami.
Rząd Abchazji, separatystycznej republiki Gruzji, wyraził zgodę na rozbudowę rosyjskiej bazy morskiej na swoim terytorium. Analitycy rosyjscy przewidują, że miejscowa społeczność poprze ten projekt, mając na uwadze korzyści związane z możliwościami zatrudnienia, jakie może przynieść rozbudowa bazy. Jednakże abchaskie grupy opozycyjne wyrażają obawy, że taka rozbudowa, podobnie jak niedawne przekazanie kontroli nad terenami wokół Picundy dla Rosji, może stanowić zagrożenie dla suwerenności Abchazji. Szczególnie niepokoi ich możliwość, że baza może stać się celem przyszłych ataków ukraińskich, co może przynieść poważne konsekwencje dla całego regionu.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/ciesnina-kerczenska-rosja-obawia-sie-o-bezpieczenstwo-wprowadza-ograniczenia-dla-statkow/
Z kolei ukraińscy urzędnicy wyrażają zadowolenie z osiągnięć na morzu, zwłaszcza w kontekście sugestii ze strony niektórych analityków na Zachodzie, iż to Rosja uzyskała przewagę na lądzie. W listopadzie 2023 roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślił, że skuteczne ataki na rosyjską Flotę Czarnomorską oraz jej główną bazę w Sewastopolu ograniczyły zdolność Rosji do efektywnego uderzania w kluczową infrastrukturę Ukrainy. Admirał, Ołeksij Łeonidowycz Nejiżpapa, dowódca ukraińskiej marynarki wojennej, ostatnio oświadczył, że wycofanie się Rosji z Sewastopola uniemożliwia jej flocie efektywne działania na Morzu Czarnym, co może otworzyć Ukrainie drogę do odzyskania kontroli nad Krymem.
Sewastopol, uznawany za „główną bazę” rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, stanowi kluczowy ośrodek dla marynarki wojennej Rosji, skupiając ważne obiekty takie jak stocznie, magazyny broni oraz lotniska. Noworosyjsk i planowana baza w Abchazji nie dysponują podobnymi udogodnieniami. Kyryło Budanow, szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, w rozmowie z francuskim dziennikiem Le Monde zaznaczył, że wskutek skutecznych ataków ukraińskich Rosja została zmuszona do przeniesienia swoich działań na południowy wschód, starając się utworzyć bazę morską w Oczamczyrze na terenie okupowanej Gruzji, będącej w zasięgu ukraińskiego uzbrojenia.
Ukraińscy wojskowi mają powody do optymizmu. Pomimo trudności na froncie lądowym, ich nieoczekiwane sukcesy na morzu rzucają światło na ciągłe wyzwania, przed którymi stoi Moskwa w zakresie rozwoju marynarki wojennej i radzenia sobie ze stratami. Rosyjskie stocznie w ostatnich latach nie wykazały się znaczącą aktywnością w zakresie budowy nowych jednostek czy przeprowadzania głębokich modernizacji okrętów będących w służbie.
Rosyjscy dowódcy preferują budowę większych jednostek, co ogranicza możliwość ich przenoszenia do baz nieposiadających odpowiednich warunków głębinowych. Te dążenia do odbudowy Floty Czarnomorskiej są teraz konfrontowane z planami prezydenta Władimira Putina dotyczącymi wzmacniania potencjału morskiego Rosji w Arktyce i innych regionach. Te czynniki, w połączeniu z oporem w Abchazji i Gruzji, ograniczają możliwości Moskwy do szybkiego otwarcia pełnowymiarowej bazy w Oczamczyrze.
Tym samym, rozbudowa rosyjskiej bazy morskiej w Abchazji może zostać opóźniona. W październiku 2023 roku Asłan Bżania, promoskiewski prezydent Abchazji, zapowiadał, że baza zostanie niebawem uruchomiona. Jednak ostatnio Siergiej Szamba, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Abchazji, przyznał, że te plany mogły być zbyt ambitne. Wskazał, że prace budowlane w zatoce, przyszłej lokalizacji stałej bazy dla rosyjskich okrętów, jeszcze się nie rozpoczęły i są obecnie tylko w fazie projektowania. Zdaniem Szamby, trudno jest określić, kiedy baza osiągnie pełną gotowość operacyjną.
W związku z koniecznością opuszczenia bazy w Sewastopolu, rosyjskie okręty wojenne mogą napotkać trudności w szybkim przenoszeniu się do planowanej bazy w Abchazji. Dlatego też, istnieje możliwość, że flota skorzysta z innych, dalszych portów, takich jak Noworosyjsk, które mogą zapewnić większe bezpieczeństwo. Alternatywnie, okręty mogą pozostać w Sewastopolu, jednakże ta opcja niesie ze sobą większe ryzyko ataków ze strony Ukrainy, ze względu na bliskość do linii frontu.
W krótkoterminowej perspektywie Moskwa może rozważać wykorzystanie dwóch innych rosyjskich portów na Krymie, Feodosiya i Donuzlav, jako baz dla swojej Floty Czarnomorskiej. Jednakże oba te porty, ze względu na swoje ograniczone rozmiary, nie są w stanie pomieścić większej liczby dużych okrętów Floty Czarnomorskiej i mogą łatwo stać się celami dla ukraińskich sił. Rusłan Puchow, dyrektor Centrum Analizy Strategii i Technologii w Moskwie, stwierdził, że Ukraina „faktycznie wyparła rosyjską flotę z Krymu”. Dlatego najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dla Rosji, w najbliższej przyszłości, jest skoncentrowanie swojej Floty Czarnomorskiej w Noworosyjsku, pomimo jego ograniczeń, z uwagi na jego bliższe położenie do Ukrainy. W dłuższej perspektywie Rosja może skupić się na rozbudowie bazy w Abchazji.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/rosja-zaklada-miny-morskie-usilujac-zaklocic-ukrainska-zegluge/
Znaczenie planowanej rosyjskiej bazy morskiej w Oczamczyrze wzrasta z innego, nieoczekiwanego powodu. Niektórzy eksperci na Zachodzie niedawno zaproponowali utworzenie „neutralnej” bazy morskiej na Morzu Czarnym, co mogłoby spotkać się z aprobatą Ukrainy, ale na pewno napotkałoby stanowczy opór Rosji, postrzegając to jako prowokację skierowaną przeciwko Moskwie.
Aby przeciwdziałać temu pomysłowi, rosyjski rząd prawdopodobnie podejmie próby jak najszybszej rozbudowy bazy w Abchazji. Nie jest pewne, czy te działania przyniosą oczekiwany skutek, jednak z pewnością przyciągną one większą uwagę międzynarodową w nadchodzących miesiącach, a także mogą stać się potencjalnym celem przyszłych ataków ukraińskich.
Autor: Mariusz Dasiewicz


11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.
W artykule
To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.
Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.
🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego
Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.
Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.
Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.
Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.
W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.
W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.
🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech
W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.
W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.