Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Od Arrowhead 140 do Miecznika

Gdy w 2021 roku ruszył program Miecznik, dotyczący pozyskania fregat dla Marynarki Wojennej RP, było jasne, że konieczne jest zakontraktowanie zagranicznego partnera, dostawcy projektu przyszłych okrętów. Tak też się stało. Wybór padł na brytyjską firmę Babcock International Group, która zaoferowała model adaptowalnej platformy Arrowhead 140. Wcześniej wytypowała go Royal Navy, dla której przerodził się w fregatę typu 31 Inspiration. Jaka jest jego geneza i jak bardzo różnią się okręty od niego pochodzące? 

Arrowhead 140 (pol. grot; liczba oznacza w przybliżeniu długość jednostki) to komercyjna nazwa projektu fregaty oferowanej przez Babcock International Group rodzimej Royal Navy i potencjalnym odbiorcom eksportowym. 

Ze sprawdzonym rodowodem

Wśród zalet projektu Arrowhead 140 trzeba wskazać jego dojrzałość i sprawdzenie w realnych warunkach operacyjnych. Było to możliwe, dzięki zaadaptowaniu platformy fregat typu Iver Huitfeldt. Jednostki te zostały opracowane przez biuro projektowe Odense Maritime Technology A/S, należące do stoczni Odense Staalskibsværft A/S w duńskim Odense, która zbudowała w latach 2008-2011 trzy fregaty typu Iver Huitfeldt dla Søværnet (Siły Morskie Królestwa Danii). Przy projektowaniu uczestniczyło ówczesne Dowództwo Zaopatrzenia Materiałowego Sił Morskich (Søværnets Materielkommando), zaś nadzór klasyfikacyjny nad budową objęło biuro DNV (Det Norske Veritas). 

Fregaty te (pierwotnie określane jako Patruljeskibe, czyli okręty patrolowe; „trick” podobny jak w Polsce, gdzie z przyczyn politycznych, fregaty kryły się pod klasyfikacją „okrętu obrony wybrzeża”) są w dużym stopniu konstrukcyjnie zunifikowane z – zbudowanymi wcześniej przez tę samą stocznię – dwoma okrętami wsparcia logistycznego (obecnie fregatami) typu Absalon. Kadłub podzielono 14 grodziami na 15 przedziałów wodoszczelnych i zapewnia niezatapialność dwuprzedziałową. Duńczycy zrezygnowali z turbin gazowych, instalując jako napęd główny cztery silniki wysokoprężne MTU 20V8000 M70, każdy o mocy 8200 kW/11 150 KM. Oprócz prędkości maksymalnej powyżej 26÷27 węzłów, oferują one zasięg w granicach 9000 mil morskich przy 15 węzłach. 

AH140 bazuje na sprawdzonym projekcie fregat Iver Huitfeldt (tu ostatni z trójki – Niels Juel)

Od chwili uzyskania gotowości operacyjnej okręty te są sukcesywnie wysyłane na różne misje zagraniczne, w tym operacje antypirackie. Fregaty te operowały nawet w amerykańskich grupach uderzeniowych skoncentrowanych wokół lotniskowców atomowych należących do US Navy. Są również aktywne na wodach europejskich i uczestniczą w misjach oraz ćwiczeniach NATO. Dekada ich użytkowania i „feedback” od duńskiej marynarki pozwoliły wyciągnąć wnioski i dopracować projekt, który zwyciężył w Wielkiej Brytanii i jest oferowany w różnych konfiguracjach na rynkach eksportowych, w tym w Polsce.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/miecznik-jaki-bedzie-naprawde/

Arrowhead 140 (AH140) wykorzystuje zmodyfikowany projekt bazowy Ivera Huitfeldta. Zmiany objęły między innymi: spełnianie norm Royal Navy w zakresie bezpieczeństwa oraz żywotności okrętu na polu walki i w środowisku morskim(zmieniono parametry stateczności i wyporności), spełnianie najnowszych przepisów dotyczących ochrony środowiska (np. MARPOL Tier III), czy dodatkowe miejsca na łodzie motorowe RHIB. Ponadto projekt AH140 spełnia normy instytucji klasyfikacyjnej Lloyd’s Register dla okrętów (Rules and Regulations for the Classification of Naval Ships) i jest zgodny z NATO-wskim standardem ANEP-77 (Allied Naval Engineering Publication). 

Schemat wyjaśniający adaptację duńskiego projektu do nowych potrzeb

Platforma może zostać zintegrowana z systemem walki skonfigurowanym przez przyszłego użytkownika. Wybór poszczególnych sensorów i efektorów jest przy tym bardzo szeroki, co wynika z dwóch faktów: podatności konstrukcyjnej, jak też zastosowaniu systemu zarządzania walką (CMS, Combat Management System) Thales TACTICOS o otwartej architekturze. Możliwość dopasowania konfiguracji okrętu do wymagań użytkownika jest wpisana w tę konstrukcję od początku, ponieważ już Duńczycy założyli modułowość i zapas wyporności oraz objętości (przestrzeni) na modernizacje, czy wymiany elementów systemu walki. 

Zalety te sprawiły, że AH140 znalazł już trzech nabywców, a kolejni mogą się pojawić w nieodległej przyszłości.

Inspiration, Merah Putih i Miecznik

W listopadzie 2015 roku w brytyjskim Strategicznym Przeglądzie Obronny i Bezpieczeństwa (Strategic Defence and Security Review – SDSR) potwierdzono, że zostanie zbudowanych „tylko” osiem fregat typu 26 City, jednostek o wyporności pełnej ok. 8000 ton, zoptymalizowanych do walki podwodnej (Anti-Submarine Warfare – ASW). Oznaczało to zmniejszenie ich liczby w stosunku do pierwotnego założenia planistycznego, które przewidywało 13 sztuk. Aby zapewnić niezbędną liczbę fregat, jak i zachować zdolność do prowadzenia walki ASW, podjęto decyzję o zbudowaniu pięciu lżejszych i tańszych fregat ogólnego przeznaczenia (general purpose) do pełnienia ról w zakresie bezpieczeństwa morskiego, zwalniając z nich okręty wojenne wyższej klasy, i jednocześnie pozwalając im na spełnianie wyłącznie funkcji, do których zostały przeznaczone. 

Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/fregaty-konie-robocze-flot/

Zgodnie z krajową strategią przemysłu stoczniowego (National Shipbuilding Strategy), mającą na celu poszerzenie zdolności w zakresie budowy okrętów i aktywizację zatrudnienia w innych firmach tego sektora, ogłoszono przetarg, mający wyłonić dostawcę. Konkurencja miała na celu poprawę tempa dostaw okrętów i zmniejszenie kosztów programu. W grudniu 2018 r. do Fazy projektowania konkurencyjnego (Competitive Design Phase) przyjęto trzy konsorcja: BAE Systems i Cammell Laird z jednostką typu Leander, Atlas Elektronik UK i thyssenkrup Marine Systems z MEKO A-200 oraz Babcock International, Odense Maritime Technology, BMT i Thales Group z AH140.

W wyniku postępowania przetargowego, Ministerstwo Obrony Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej (MoD) wybrało wariant projektu AH140, jako bazę do dalszego opracowania fregaty ogólnego przeznaczenia dla Royal Navy, gdzie jest określana jako typ 31 Inspiration. 15 listopada 2019 roku MoD podpisało z Babcock International kontrakt na zaprojektowanie i zbudowanie pierwszej partii pięciu fregat typu 31. 

Tak z grubsza będzie wyglądała wersja brytyjska, czyli fregata typu 31

Jednostki typu 31 będą uzbrojone w wyrzutnię pionową Lockheed Martin Mk 41 VLS Strike Lenght z czterema modułami po osiem komór, z których początkowo wystrzeliwane będą pociski przeciwlotnicze MBDA CAMM, wchodzące w skład systemu Sea Ceptor. Perspektywicznie przewidywana jest możliwość użycia pocisków manewrujących RTX Tomahawk. Ponadto okręty otrzymają armatę automatyczną BAE Systems Bofors Mk 3 kalibru 57 mm i dwie Mk 4 kalibru 40 mm tego samego producenta. Każda z fregat typu 31 wyposażona będzie też w trzy łodzie motorowe Pacific 24, niezbędne do prowadzenia działań inspekcyjnych, ratowniczych i antynarkotykowych. Obszerny pokład lotniczy może przyjąć śmigłowce wielkości ciężkiego Boeing CH-47 Chinook. Typowa załoga będzie liczyła nieco ponad 100 osób, ale na pokładzie będą miejsca dodatkowe – zwłaszcza dla operatorów Royal Marines – łącznie nawet dla 187 osób.

Zasadniczym sensorem obserwacji technicznej będzie stacja radiolokacyjna Thales NS110 z anteną obrotową klasy AESA (aktywna z elektronicznym szykiem fazowanym). Oprócz niej jednostki będą wyposażone w radary nawigacyjne Terma Scanter i RTX NSX, dwie obserwacyjne głowice optoelektroniczne Thales Mirador, systemy walki elektronicznej i przeciwtorpedowy. 

W budowie znajdują się dwie fregaty: prototypowy HMS Venturer (stępka 26 kwietnia 2022) i HMS Active (stępka 16 września 2023; wykorzystano w niej sekcje wyprodukowane przez PGZ Stocznię Wojenną w Gdyni). Wodowanie Venturera ma się odbyć w pierwszy kwartale przyszłego roku.

Pierwszym odbiorcą eksportowym została Republika Indonezji. We wrześniu 2021 roku Babcock i spółka stoczniowa PT PAL Indonesia (Persero) zawarły umowę na produkcję pary fregat dla indonezyjskiej floty. Program jest określany jako Fregat Merah Putih (pol. czerwono-biała fregata, od barw narodowych). Budowę pierwszej jednostki rozpoczęto rok temu, a jej stępkę położono 25 sierpnia bieżącego roku.

Czerwono-biała fregata będzie miała 138,7 m długości, 19,8 m szerokości, wyporność standardową 5700 ton i załogę liczącą 100 osób. Na razie brak szczegółów dotyczących systemu walki tych okrętów, a publikowane w Internecie doniesienia są niespójne. Wynika z nich, że jednostki mają otrzymać silne rakietowe uzbrojenie przeciwlotnicze. PT PAL ma przekazać prototyp w latach 2026-2027. Będą to największe okręty powstające w Indonezji. Do tej pory jej przemysł stoczniowy uczestniczył częściowo w budowie korwet (fregat lekkich) SIGMA 10514 (105 m długości, 2350 ton wyporności).

Trzecim krajem, który zdecydował o adaptacji do swoich potrzeb projektu AH140, stała się Polska. Podobnie, jak w Wielkiej Brytanii i Indonezji, również w naszym przypadku projekt bazowy został adaptowany do wymogów Marynarki Wojennej RP. Pierwszy Miecznik, przyszły ORP Wicher, jest już w budowie o sierpnia tego roku. 31 stycznia 2024 roku odbędzie się ceremonia położenia stępki okrętu.

Będą to pierwsze fregaty i w ogóle okręty bojowe, zbudowane w Polsce. Dziś wiemy już sporo o wytypowanym do nich systemie walki, który obejmuje szereg sensorów i efektorów, zapewniających zrównoważone zdolności w zakresie zwalczania celów nawodnych, podwodnych, powietrznych i lądowych. Szczególnie silne będzie uzbrojenie przeciwlotnicze zarówno rakietowe, jak artyleryjskie, a także systemy zwalczania okrętów podwodnych. Nie mniej istotnym jest fakt wyboru nowoczesnych systemów obserwacji, w tym systemu radiolokacyjnego Thales Sea Master 410, z czterema antenami ścianowymi AESA, czy sonarów kadłubowego i holowanego i wielu innych. O szczegółach systemu misji, w tym wchodzącego w jego skład systemu walki, piszemy obszernie w osobnym artykule

Czytaj również: https://portalstoczniowy.pl/system-zarzadzania-walka-koncernu-thales-dla-fregat-miecznik/

W tym miejscu chciałoby się porównać fregaty typów 31 i Miecznik, ale musimy oprzeć się tej pokusie. Na podstawie obecnej wiedzy, możemy stwierdzić, że Miecznik będzie miał znacznie „bogatszy” system walki i nieporównywalnie większe zdolności bojowe. Trzeba jednak pamiętać, że to, jak będzie wyposażona i uzbrojona fregata, jest wynikiem zapotrzebowania zamawiającego. Dla nas Mieczniki będą flagowymi, nielicznymi okrętami bojowymi tej klasy. Dla Brytyjczyków typ 31 jest jednostką „uzupełniającą” w stosunku do ośmiu fregat zasadniczego typu 26 City. Ponieważ łącznie Albion będzie miał kilkanaście okrętów tej klasy, może sobie pozwolić, aby część z nich nie była „z górnej półki”. Pozostaje natomiast faktem, że w oparciu o obecną wiedzę, Mieczniki będą okrętami nowoczesnymi, o dużej wartości bojowej.

Za duży na Bałtyk

Omawiając korzenie Miecznika, warto jeszcze poruszyć kwestię wymiarów. Wielkość okrętów zawsze była w Polsce demonizowana i wychodziła już na pierwszy plan w procesie tworzenia wymagań taktyczno-technicznych. Przypomnijmy, że pierwotny Miecznik miał być korwetą (okrętem obrony wybrzeża) i mieć nie więcej niż ok. 2500 t oraz 100 m długości, co w połączeniu z żądanym rozbudowanym systemem walki, czyniącym zeń namiastkę okrętu wielozadaniowego, ograniczało możliwości rozwoju konstrukcji w cyklu życia i utrudniało jej serwisowanie oraz eksploatację.

Tymczasem koszt budowy platformy okrętu z zasadniczymi mechanizmami to ok. 30 proc. ceny końcowej jednostki. Dlatego szukanie oszczędności w długości fregaty, kosztem osłabienia jej dzielności morskiej i podatności modernizacyjnej jest nieuzasadnione, zaś tezy o „śmigłowcu jako najlepszym okręcie na Bałtyk” należy zostawić na morskie opowieści w pubie. Doświadczenia z naszymi fregatami typu O. H. Perry wskazują, że są one równie skuteczne u polskich wybrzeży, jak i na misjach zagranicznych.

Potwierdzeniem problemów, o których mowa wyżej jest kwestia dozbrojenia korwety patrolowej ORP Ślązak. Mimo że w teorii jest do tego dostosowana, to przez korekty wniesione w czasie kilkunastoletniej budowy i szukaniu w niej oszczędności, w praktyce najprawdopodobniej sprawią one, że prace te nie będą ani łatwe, ani szybkie, ani tanie. Do tego dozbrojenie odbędzie się kosztem rezygnacji z pewnych systemów, co jest efektem minimalnego zapasu wyporności i przestrzeni w tym 95-metrowym kadłubie, obciążonym modyfikacjami konstrukcyjnymi i balastem zapewniającym stateczność.

Tymczasem AH140 jest projektem skalowanym pod kątem zdolności adaptacyjnych i możliwości modernizacji. Ma to niebagatelne znaczenie, ponieważ Mieczniki pozostaną w służbie co najmniej 30 lat, a znając nasze realia, pewnie i dekadę dłużej. Pojawić się może więc nowa potrzeba operacyjna, która wymusi zastąpienie jednych systemów innymi, jak również konieczność ogólnego unowocześnienia okrętów, aby spełniały wymagania w przyszłości. 

Wielkość ułatwia ponadto serwisowanie w toku eksploatacji, pozawala na zabieranie dodatkowych osób, np. sztabu (Mieczniki mają mieć możliwość dowodzenia zespołem okrętów), czy oddziału sił specjalnych (dla Duńczyków operujących w rejonie Afryki, to dzień powszedni) itp. Okręt o rozmiarach AH140 może też przyjąć i hangarować duży śmigłowiec, np. Leonardo AW101, czyli taki, jak cztery maszyny Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. W hangarze zmieści się również bezzałogowy wiropłat, np. zakupiony w ramach programu Albatros.

Miecznik będzie mógł przyjąć na lądowisko nawet śmigłowiec ciężki, jak AW101

W projekcie przewidziano także cztery integralne wnęki do łodzi motorowych dla grup abordażowych i sił specjalnych. Instalacja takiej jednej wraz z urządzeniem zrzutowym na Ślązaku pociągnęła konsekwencje, o których wspomnieliśmy wyżej. 

Wreszcie nie bez znaczenia pozostaje komfort służby i odpoczynku nielicznej załogi. Ma on istotny wpływ na efektywność jej działania. Zapasy wystarczą na dwumiesięczną autonomiczność od bazy.

Autor: Tomasz Grotnik

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Co oznacza wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibskie?

    Co oznacza wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibskie?

    11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.

    To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.

    Potęga na morzu – czym jest lotniskowiec USS Gerald R. Ford

    Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.

    🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego

    Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.

    Oficjalna narracja USA – walka z przemytem i przestępczością

    Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.

    Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.

    Siła ognia, która nie potrzebuje reklamy

    Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.

    W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.

    Co może zrobić US Navy, jeśli dojdzie do eskalacji?

    W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.

    🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech

    W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.

    Co warto obserwować

    W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.