Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Japoński railgun przetestowany na pokładzie okrętu JS Asuka

Dwa miesiące temu Japońskie Morskie Siły Samoobrony (JMSDF) przeprowadziły na okręcie JS Asuka udane testy działa elektromagnetycznego (ang. railgun), pokazując, że Tokio nie zamierza oddawać pola w technologicznym wyścigu zbrojeń. Echo tych prób wciąż rezonuje w regionie – wzmacniając pozycję Japonii i niepokojąc sąsiednie państwa.

Działo elektromagnetyczne – technologia prosto z filmów science fiction?

Choć może się to wydawać futurystyczne, japońskie działo elektromagnetyczne nie jest już wyłącznie domeną fantastyki naukowej. To realnie funkcjonujący system uzbrojenia, który przeszedł kolejne testy 9 kwietnia na pokładzie eksperymentalnego okrętu JS Asuka (ASE‑6102). To właśnie na tej jednostce testuje się technologie jutra – zanim zostaną wdrożone na okrętach będących już w czynnej służbie.

Railgun, wykorzystuje energię elektryczną zamiast prochu. W odróżnieniu od tradycyjnej armaty, napędza pociski poprzez pole magnetyczne generowane przez przepływ prądu w równoległych szynach. Pocisk przyspieszany jest przez pole magnetyczne generowane przez przepływ prądu w dwóch równoległych szynach. Pocisk osiąga prędkość przekraczającą Mach 6 – ponad 7200 km/h. Choć waży zaledwie około 320 gramów, jego energia kinetyczna porównywalna jest z uderzeniem meteorytu. Jego energia kinetyczna jest porównywalna z uderzeniem meteorytu.

Koszty kontra skuteczność – railgun jako broń przyszłości

Konstrukcja japońskiego railguna jest zorientowana na zwalczanie pocisków hipersonicznych, które stają się coraz powszechniejszym wyzwaniem na uzbrojeniu takich państw jak Rosja czy Chiny. System ten może stanowić tańszą alternatywę dla klasycznych rakiet przechwytujących – pojedynczy strzał z railguna kosztuje nieporównywalnie mniej niż np. pocisk Standard Missile-3.

Japonia pracuje nad tą technologią od początku drugiej dekady XXI wieku. Przełomowym momentem było przeprowadzenie 120 udanych strzałów w 2022 roku bez poważnego uszkodzenia szyn. Główne wyzwania to nie tylko ogromne zapotrzebowanie na energię (do 5 MJ na strzał), ale także nagrzewanie się komponentów i ich zużycie. Obecnie Asuka wyposażona jest w cztery kontenery – trzy mieszczą banki kondensatorów, natomiast czwarty system ładowania.

Przyszłość i międzynarodowa współpraca

Zgodnie z planami japońskiego Ministerstwa Obrony, do 2027 roku ma powstać wersja działa morskiego o mniejszym kalibrze, a do 2028 – model średni, także w wersji lądowej. Celem jest miniaturyzacja całego systemu, umożliwiająca montaż na okrętach i pojazdach lądowych. Co więcej, Japonia zacieśnia współpracę technologiczną w tym zakresie z USA, Francją i Niemcami.

W odróżnieniu od projektów amerykańskich i chińskich, które skupiają się na ofensywnym zastosowaniu dział elektromagnetycznych, Tokio rozwija technologię ukierunkowaną na obronę oraz neutralizację zagrożeń z powietrza. Taka koncepcja odpowiada rosnącym potrzebom obronnym Japonii i wpisuje się w szerszą strategię bezpieczeństwa w zachodniej części Indo-Pacyfiku.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.

    Symboliczny finał operacji Highmast

    Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.

    Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.

    Osiem miesięcy globalnej obecnści

    Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.

    W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.

    Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.

    Skład i możliwości zespołu HMS Prince of Wales

    Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.

    W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.

    Kluczowe wnioski z misji Highmast

    Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.

    Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.

    Powrót jest równie istotny jak jej wyjście

    Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.

    Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.

    Kampania, która przejdzie do historii Royal Navy

    Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.

    Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.