Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Wybuch i pożar na pokładzie jednostki przewożącej LPG, dryfujący wrak i dwaj zaginieni marynarze. Incydent z udziałem gazowca MV Falcon u wybrzeży Jemenu okazał się czymś więcej niż morskim wypadkiem – był ostrzeżeniem, jak cienka granica dzieli awarię od kryzysu o międzynarodowych konsekwencjach.
W artykule
Statek MV Falcon, transportujący skroplony gaz petrochemiczny (LPG) z Omanu do Dżibuti, 18 października stanął w ogniu po gwałtownej eksplozji, do której doszło około 113 mil morskich na południowy wschód od portu Aden. Zdarzenie nastąpiło na akwenie objętym wzmożoną aktywnością międzynarodowych sił morskich, odpowiedzialnych za ochronę kluczowych szlaków żeglugowych.
Unijna misja ASPIDES informowała, że ogień rozprzestrzeniał się w rejonie nadbudówki, natomiast jednostka – pozbawiona napędu i dryfująca bez kontroli – wciąż stanowiła zagrożenie dla żeglugi. Misja utrzymywała kordon bezpieczeństwa i apelowała do statków o omijanie rejonu zdarzenia, grecka fregata prowadziła działania poszukiwawczo-ratownicze oraz monitorowała sytuację.
🔗 Czytaj więcej: Kolizja i pożar u wybrzeży Anglii – błąd ludzki czy sabotaż?
Dwóch członków załogi uznano za zaginionych. Pozostali zostali ewakuowani przez załogi statków handlowych przebywających w pobliżu i przetransportowani w bezpieczne miejsce.
Pożar, który przez jeden dzień trawił jednostkę, został opanowany. Statek utracił napęd i dryfował na wodach Zatoki Adeńskiej, na południowy wschód od Adenu. Obecnie wciąż dryfuje w tym rejonie. Ładunek LPG nadal stwarza wysokie ryzyko kolejnych eksplozji. Według komunikatów misji ASPIDES utrzymywany jest ruchomy kordon bezpieczeństwa, dostosowywany do aktualnej pozycji statku. Na zdjęciu z 19 października widoczne są osmalone poszycie i uszkodzenia instalacji w rejonie śródokręcia.
Według analizy firmy Ambrey, która zajmuje się analizą ryzyk morskich, MV Falcon był wymieniany jako jednostka potencjalnie zaangażowana w tzw. „flotę cieni” – nieformalną sieć tankowców łączoną z obrotem surowcami objętymi sankcjami. Choć misja ASPIDES oraz źródła związane z bezpieczeństwem morskim nie potwierdziły ataku rakietowego ani obecności bezzałogowych systemów powietrznych w rejonie zdarzenia, przyczyna eksplozji nadal pozostaje niejasna.
Powiązana z rebeliantami Huti agencja Saba ogłosiła, że nie miała związku z pożarem MV Falcon. To deklaracja istotna, lecz niesprawdzona. Huti od wielu miesięcy atakuje cywilne jednostki na tym szlaku, co skutkuje utrudnieniami w tranzycie przez Kanał Sueski oraz wzrostem kosztów i przestojami w globalnych łańcuchach dostaw.
Warto przypomnieć, że LPG – choć rzadziej niż LNG – staje się elementem geostrategicznej gry. Jest wykorzystywany nie tylko jako surowiec energetyczny, lecz także jako narzędzie politycznego wpływu. MV Falcon płynął z wyłączonym transponderem AIS. Tego rodzaju praktyki wpisują się w zjawisko tzw. grey shipping – niewidocznego, często nielegalnego ruchu statków przewożących surowce energetyczne poza kontrolą służb morskich i wywiadowczych.
🔗 Czytaj też: Pożar na pokładzie lotniskowca Mińsk – tragiczny finał
Wypadek dobitnie uświadomił, jak kruchy jest porządek na kluczowym szlaku morskim: ostrzeżenia nawigacyjne, kordon bezpieczeństwa, wydłużone rejsy i wyższe koszty frachtu.
Polska – z rosnącą flotą terminali LNG i planowanym FSRU w Zatoce Gdańskiej – nie może ignorować sygnałów płynących z takich incydentów. Z jednej strony chodzi o bezpieczeństwo transportu gazu, z drugiej zaś o ryzyka związane z transportem substancji niebezpiecznych pod banderami państw trzecich, często poza nadzorem międzynarodowym.
Czy MV Falcon był „pływającym składnikiem ryzyka”? Wszystko na to wskazuje. Ale czy był też celem? Na to pytanie jeszcze nie ma odpowiedzi.
Autor: Mariusz Dasiewicz

30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.
W artykule
Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.
Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.
Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.
Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.
W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.
Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.
Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.
Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.
„Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.
Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.
Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.
Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.