Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Władze Kanału Panamskiego (ACP) rozważają budowę nowego zbiornika wodnego, aby utrzymać stabilny poziom wody i zwiększyć niezawodność tego szlaku żeglugowego. W związku z tym podejmują działania mające na celu wdrożenie „długoterminowych rozwiązań” w zakresie zarządzania zasobami wodnymi po zeszłorocznej suszy wywołanej przez El Nino.
Władze Kanału Panamskiego (ACP) rozważają budowę nowego zbiornika wodnego, aby utrzymać stabilny poziom wody i zwiększyć niezawodność tego szlaku żeglugowego który jest istotny dla gospodarki całego świata. W związku z tym podejmują działania mające na celu wdrożenie „długoterminowych rozwiązań” w zakresie zarządzania zasobami wodnymi po zeszłorocznej suszy wywołanej przez El Nino, która znacząco wpłynęła na dzienną przepustowość.
Kanał Panamski, zaprojektowany na 36 przejść statków dziennie, zazwyczaj obsługuje od 34 do 38 tranzytów. Ograniczenia wagowe spowodowały jednak poważne wąskie gardła. Pod koniec ubiegłego roku ACP ostrzegało, że liczba dziennych tranzytów może spaść do 18, ale podjęte środki zaradcze pozwoliły utrzymać najniższą liczbę na poziomie 20. Obecnie dzienny limit wynosi 32, a władze kanału planują jego zwiększenie do 34 do końca lipca, co oznacza powrót do normalności.
Władze Kanału Panamskiego analizują możliwość budowy nowego zbiornika wodnego na Rio Indio, którego koszt wyniesie około 900 milionów dolarów. Zbiornik ten miałby zmniejszyć presję na system jezior kanału i dostarczyć wodę równoważną 11 tranzytom. Plan ten wymaga jednak usunięcia ograniczeń prawnych oraz określenia granic działu wodnego, aby ACP mogło zarządzać terenem zbiornika. Decyzje te leżą w gestii rządu, który musi przedstawić odpowiednie przepisy Zgromadzeniu Narodowemu.
ACP podkreślają, że projekt może być gotowy w ciągu czterech do pięciu lat od rozpoczęcia budowy, ale najpierw trzeba pokonać przeszkody natury prawnej i społecznej. Planowana pojemność zbiornika Rio Indio ma zapewnić wodę dla 55% populacji, co wymaga współpracy z mieszkańcami w celu zaspokojenia ich potrzeb oraz poprawy warunków życia w regionie.
Administrator kanału, Ricaurte Morales, poinformował, że ACP dąży do wprowadzenia systemu wstępnej rezerwacji na stałe, aby zarządzać zmniejszoną liczbą slotów tranzytowych. Obecnie około 70% tranzytów jest rezerwowanych z wyprzedzeniem, co znacznie zwiększa niezawodność kanału. W pierwszym kwartale tego roku czas oczekiwania dla wcześniej zarezerwowanych statków skrócił się o 10 godzin w porównaniu do roku poprzedniego.
ACP rozważa również inne długoterminowe rozwiązania, takie jak pobieranie wody z jeziora Bayano do jeziora Alajuela za pomocą rurociągu. Wszystkie te inicjatywy mają na celu zabezpieczenie przyszłości Kanału Panamskiego, który jest kluczowy dla światowego handlu morskiego.
Kanał Panamski odpowiada za około 5% globalnego transportu morskiego, co czyni go jednym z najważniejszych szlaków żeglugowych na świecie, a przeciętny statek płaci około 50 tysięcy dolarów za przejście przez kanał.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.
W artykule
Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.
Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach
Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.
To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.
Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.
Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka. Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.
🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni
Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.
Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.
To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.